https://pansp.pl/wp-content/uploads/2020/02/Untitled-2.jpg

Z PANS prosto do znanej brytyjskiej firmy – historia naszego absolwenta

12 lutego 2020

Arek Jarocki – przygodę z projektowaniem graficznym rozpoczął w PANS i kontynuuje ją – w Malezji! Obecnie jest pracownikiem wiodącej brytyjskiej firmy Codemasters, która zajmuje się produkcją gier komputerowych.

 

Dlaczego projektowanie graficzne w PANS?

Tak właściwie… mechatronika! Brałem udział w rekrutacji na ten kierunek, dostałem się
i dopiero na początku studiów zobaczyłem reklamę nowego kierunku.

Ale skoro zdecydowałeś się zmienić kierunek, a nie uczelnię, to znaczy, że spodobało Ci się u nas?

Jasne, właśnie chciałem, żeby wszystko zostało „po staremu”. Już wiedziałem, jak się tu poruszać, czego się spodziewać.

Mechatronika i projektowanie graficzne, to duża rozbieżność…

Jeszcze jak byłem na mechatronice, to „coś tam” próbowałem tworzyć, ale nie do końca wiedziałem, jak korzystać z tych wszystkich programów. Potem pomyślałem, że może jednak fajnie byłoby rozwinąć się w tym kierunku. Rzut monetą pomógł mi wybrać.

Czyli trochę „spontan”? Żadnych wcześniejszych przygotowań, zajęć dodatkowych?

Tak.

A kadra na kierunku?

Wszyscy znają się na swojej pracy, każdy wie, co robić. To się też bardzo rozwijało na moich oczach.

W takim razie widziałeś różnice między sytuacją na pierwszym roku, a na trzecim?

Na trzecim roku już wszystko było dokładnie ustalone. Było widać spory postęp.

A kogo tak najlepiej zapamiętałeś? Jakieś wyjątkowe zajęcia?

Zawsze było wesoło z doktorem Kisielem, on uczył 3D i animacji. Z nim mieliśmy sporo zajęć. Zajęcia z profesorem Błońskim też bardzo miło wspominam. Panią profesor Trojanowską również.

Co to były za zajęcia?

3D i chyba formy przestrzenne. Robiliśmy różne modele. Zawsze to lubiłem.

A sesja? Trochę osób odpadło?

Najwięcej po 1 roku, chyba 5 czy 6. Część osób nie chodziła, olewała i myślała, że jakoś to będzie. Ale jak ktoś się stara i daje radę, to bez problemu przejdzie dalej.

To kreatywna branża, ale wymagająca konkretnej wiedzy. Dostałeś ją tutaj?

Tak, bo „liznęliśmy” wiedzę ze wszystkich dziedzin. Trochę teorii, trochę praktyki. To pomaga, bo potem widzimy, jak się coś robi, może jak coś zrobić lepiej. Tzn. trzeba być narcyzem, żeby myśleć, że wszystko się wie. Wykładowcy zawsze poprawiali, chcieli żebyśmy się pięli w górę.

Miałeś praktyki na studiach?

Tak.

Gdzie je realizowałeś?

Najpierw przez chwilę w Przemyślu – na Zamku, a potem pojawiła się możliwość wyjazdu na Węgry – do Egeru. Skorzystałem! Ja, kolega z rocznika i kilku z innego kierunku.

Co robiłeś tu na Zamku?

Byłem tam jakieś dwa tygodnie, robiliśmy plakaty, zaproszenia – typowo graficznie.

A za granicą?

Archiwizowaliśmy eksponaty, czyli dostawaliśmy np. miecz, albo jakąś buławę i musieliśmy to przerysować. Mniejsze rzeczy rysowaliśmy w rzutach, na papierze technicznym, milimetrowym, a większe rzeczy w rzucie perspektywicznym.

To uczelnia zorganizowała Wam praktyki, czy szukaliście „na własną rękę”?

Uczelnia. Zostaliśmy poinformowani, że jest taka możliwość.

Miałeś takie poczucie, że to, co robiliście na zajęciach wykorzystałeś na praktykach?

Nie mieliśmy tam problemu, żeby wykonywać zadania, które zostały nam powierzone. Po prostu mieliśmy podstawy.

A czym się teraz zajmujesz?

Teraz jestem grafikiem 3D, projektuję samochody do gier wyścigowych. W angielskiej firmie Codemasters. Ona ma oddział w Malezji i tam się jakby „przez przypadek” zatrudniłem.

Przez przypadek?

Zabawna historia. Założyłem konto na ArtStation, to jest taki portal dla grafików. Można tam sobie zrobić portfolio oraz wybrać opcję, która pozwala portalowi wysyłać ogłoszenia z różnych firm. Zobaczyłem na mailu, że szukają juniora i pomyślałem, że będzie śmiesznie, jak się zgłoszę, a oni odpiszą. Tak się stało!

To było bezpośrednio po studiach?

Nie, jakoś po roku. Szukałem pracy tutaj, dorywczo znalazłem kilka. Robiłem sporo zleceń, ale chciałem mieć coś stałego.

Jak oceniasz ten rynek przemyski? Skoro szukałeś, to wiesz, jak jest tutaj. Udało Ci się popracować w zawodzie.

Bywało różnie ze zleceniami, ale z reguły coś było. Były też oferty pracy stałej, ale w każdym przypadku wymagali minimum 2 lat doświadczenia.

A jaki jest Twój największy sukces zawodowy?

No wiesz, przyjeżdżam tutaj, robią ze mną wywiady. Sława, pieniądze! A tak poważnie, to samo dostanie się do tej pracy jest sukcesem, bo to duża firma. Jakby nie patrzeć, to spore osiągnięcie.

Jasne. A miałeś takie gruntowne przeszkolenie, czy wystarczyła Ci dotychczasowa wiedza?

Wiedza wystarczyła mi, żeby się wdrożyć w zadania. Każda firma musi oczywiście przyuczyć pracownika. Miałem staż, na którym poznałem wszystkie zasady.

Ile już tam pracujesz?

1,5 roku.

Jakiś awans się szykuje?

Po pierwszym roku awansowałem z juniora na artystę. Może teraz znowu coś się „wykluje”.

A jakie masz plany? Chciałbyś kontynuować pracę w tej firmie?

Chciałbym tam popracować jeszcze kilka lat. Spodobała mi się Malezja, jest specyficznym miejscem.

Jak Ci się tam w ogóle żyje?

Jest dość podobnie do nas, jeśli chodzi o ceny. Kraj jest otwarty, mieszkańcy są bardzo mili. Byłem zaskoczony, że ludzie chcą tak chętnie pomóc. Jak jest jakiś problem z załatwieniem czegoś, czy transportem, to zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże.

A język?

Angielski.

W kontekście tego wyjazdu, zajęcia z angielskiego się przydały?

Tak. Przygodę z angielskim zacząłem dopiero w gimnazjum, wcześniej miałem rosyjski. Dobrze, że był na studiach, bo trzeba się doszkalać. To jest duży przeskok, jak trzeba się porozumiewać tym językiem na co dzień. Ja myślałem, że znam ten język, ale jak zacząłem rozmawiać z kimś, dla kogo angielski  jest językiem ojczystym, to byłem nieco w szoku.

Jako absolwent, z perspektywy czasu, jak wspominasz ten pobyt tutaj?

Jedne z najlepszych lat w moim życiu. Fajna, kameralna grupka, atmosfera, wykładowcy, blisko domu.

A czegoś Ci brakowało? Bądź krytyczny!

To był „młody” kierunek, więc różnie to było z salami, ze sprzętem. Ale to na początku… Potem „ruszyliśmy z kopyta”!

Kontynuowałeś potem edukację?

Nie.

Słyszałeś, że otworzyliśmy II stopień projektowania?

Tak. Ale już wyjechałem za granicę.

W takim razie co robisz teraz w Przemyślu?

Przyjechałem na urlop.

Jesteś na bieżąco z tym, co się dzieje tutaj u nas?

Tak, mam polubione wszystkie strony, stąd też wiem o II stopniu.

Może kilka słów zachęty, dla tych, którzy się wahają nad tym, czy warto wybrać projektowanie?

To jest mega ciekawy kierunek, przeróżne zajęcia, więc można opanować podstawy wszystkiego. Potem, jak ktoś chce kontynuować przygodę, to wybiera już bardziej szczegółową specjalizację.

Logo PWSW
EnglishPoland